Moja droga

Moderator: Krzysiekniepieklo

Moja droga

Postprzez Krzysiekniepieklo » poniedziałek, 26 marca 2018, 19:35

Droga
Urodziłem się 15.01.1955r. w wielodzietnej rodzinie katolickiej. Mam pięcioro rodzeństwa. Moi rodzice byli bardzo wierzącymi ludźmi. Na religię uczęszczałem może do czwartej klasy.(nie było jeszcze religii w szkole) Formalnie byłem katolikiem ,ale kościół w latach młodzieńczych zacząłem omijać szerokim łukiem. Rodzice nie rozmawiali z nami o sprawach wiary – ponieważ byli bardzo zapracowani. W 1982 r. ożeniłem się. Moja żona była osobą bardzo wierzącą ,a ja przed ślubem przyjąłem dopiero bierzmowanie. Od ślubu regularnie zacząłem uczestniczyć w niedzielnych i świątecznych mszach. Dosyć długo nie mieliśmy dzieci. Na początku lat 90 stwierdziłem ,że moje życie jest puste i pozbawione sensu.

Trafiła w moje ręce modlitwa św. Brygidy „Tajemnica szczęścia”. Jest to piętnaście modlitw o męce Pana Jezusa. Z modlitwą tą związane są różne obietnice. Trzeba odmawiać tą modlitwę codziennie przez rok (ok. 25 minut ). Zacząłem odmawiać tą modlitwę w intencji ,aby Pan odmienił moje życie. W 1993 r. urodził nam się syn Janek ,a cztery lata później Wojtek. Dzięki „Tajemnicy Szczęścia” moje życie zaczęło się zmieniać i zacząłem coraz poważniej traktować swoją wiarę. Pod koniec lat 90 moja żona przystąpiła do „Ruchu Rodzin Nazaretańskich” W latach 1999-2000 byłem z nią na rekolekcjach koło Zakopanego. W sierpniu 2000 r. Postanowiliśmy z żoną ,że będziemy żyli w czystości. Oddaliśmy swoje życie erotyczne panu bogu i od tego czasu przestałem mieć jakiekolwiek problemy z tym związane. Pan zdjął ze mnie ten ciężar. Tego samego roku jesienią zacząłem dyskutować z moją ciotką („św. Jechowy”) Po kilku dyskusjach ,jako że nie mogła mnie przekonać to zawołała mocniejszego od siebie. Ja wiedziałem ,że na takie spotkania nie mogę iść sam ,więc przed spotkaniem szedłem do spowiedzi i do Komunii Św. Na tym spotkaniu nikt nikogo nie przekonał. Na następne spotkanie zawołali brata w randze biskupa. Myślę ,że byłem pod natchnieniem Ducha Świętego i przeczytałem im J 6 –Mowę eucharystyczną Pana Jezusa.

Powiedziałem tak : Jesteście jak ci co odeszli. Zostało przy Nim dwunastu. Oni też nie zrozumieli ale wierzyli ,że Pan Jezus nie oszalał .Jeżeli nie spożywacie Ciała Syna Człowieczego i nie pijecie Krwi Jego to według tych słów jesteście trupami.

Po krótkiej dyskusji rozmowa się zakończyła. Nikt nikogo nie przekonał ,ale ja zrozumiałem ,że w naszym życiu Eucharystia jest najważniejsza. Po pewnym czasie zrozumiałem ,że bez codziennej Eucharystii nie zrobię już kroku do przodu i od sierpnia 2002r. codziennie przyjmuję Pana Jezusa. W 2002r. byliśmy na rekolekcjach w we Wielu. Tam zrozumiałem ,że rekolekcje bez spowiedzi (rozmowy z kapłanem ) to jest stracony czas. Właśnie podczas takiej spowiedzi opowiedziałem kapłanowi ,że od dwóch lat żyjemy z żoną w czystości. Do tego momentu traktowałem to jako moją prywatność. Kapłan powiedział ,że wiara to nie jest moja prywatna sprawa ale to jest łaska od Pana ,którą powinienem się dzielić. Na następnym spotkaniu podczas dzielenia się w grupie przeszedł przeze mnie prąd od czubka głowy aż do pięty.

Na rekolekcjach w Rzucewie 2004r. mojego księdza nie było. ( ks. K. Husak) Został wysłany na Łotwę. W rozmowie z innym księdzem przeżyłem dość duże rozczarowanie. Ostatniej nocy była adoracja Najświętszego Sakramentu. Według swojej kolejności byłem na adoracji i wróciłem do swojej Sali i położyłem się spać. Obudziło mnie walenie do drzwi sąsiedniej Sali. Ktoś wracając z adoracji zastał zamknięte drzwi ,a ja czuję ,że Pan woła mnie na górę (na adorację.) Nie ruszyłem się i za chwilę usnąłem. Za jakiś czas znowu obudziła mnie walenie do drzwi i znowu czuję ,że Pan mnie woła. Nie ruszyłem się. Za jakiś czas po raz trzeci obudziło mnie walenie do drzwi. Wstałem i poszedłem na adorację Cały czas mi chodziło po głowie ,że w ten sam sposób Pan wołał Samuela .Pomodliłem się i wróciłem do Sali i tego samego dnia wróciliśmy do domu. Cały czas ta sprawa nie dawała mi spokoju. Wieczorem po modlitwie nawiązując do Samuela wypowiedziałem te słowa „Panie mów ,bo sługa twój słucha” Usnąłem i przyśniło mi się ,że jestem u sąsiadki w domu i nie wiem skąd się tam wziąłem. Idzie grupa ludzi i sąsiadka i wyjdzie na to ,że jestem złodziejem. Obudziłem się i pomyślałem ,że Pan chce abym świadczył o nim w więzieniu. Powiedziałem ,że jeśli taka jest Twoja wola to się zgadzam. Usnąłem i obudziłem się jak moja dusza śpiewała „Zmartwychwstał Pan” Wstałem i odmówiłem koronkę do miłosierdzia bożego.

Pomyślałem ,że Pan objawił mi godzinę swojego zmartwychwstania. Poszedłem do wc i spojrzałem na zegarek była 4.52. Po odjęciu 12 minut na koronkę wyszło ,że Pan zmartwychwstał o 4.40. Od tej nocy przez dwa lata modliłem się o tej godzinie koronką do miłosierdzia bożego. Pomyślałem wtedy ,że Pan wyznaczył mi jakąś specjalną drogę i zacząłem prosić innych żeby odmówili w mojej intencji koronkę do miłosierdzia bożego Handlowałem wtedy opakowaniami i prosiłem swoich klientów często nie znając ich stosunku do kościoła. Prosiłem swojego szwagra ,którego stosunek do kościoła był bardzo negatywny i on się zgodził. Powiedział ,że nie zna tej modlitwy ale odmówił ją razem ze mną. Byłem pewnego razu u ojca w ogrodzie i przyszedł człowiek zaczerpnąć wody ,bo zepsuł mu się samochód ,a do mnie przyszła myśl ,że Pan go przysłał abym mógł u niego żebrać o boże miłosierdzie. Powiedział mi „daj mi spokój ja dziesięć lat nie byłem w kościele”. Tak go prosiłem ,że w końcu się zgodził. Prosiłem ponad trzydzieści osób i nikt mi nie odmówił. Opowiedziałem o objawieniu swojej żonie ,a wieczorem podczas modlitwy Przyszło do mnie ,że to jest tajemnica Boża i nikt mnie nie upoważnił żebym tę tajemnicę zdradził. Przeżyłem niesamowitą skruchę i rozpłakałem się jak dziecko. We wrześniu zmarła moja mama ,a w styczniu moja młodsza siostra ,którą bardzo kochałem . Pod koniec stycznia zaczęły się msze gregoriańskie za mamę i siostrę. Chyba na pierwszej było czytanie jak Pan posyła Abrahama do ziemi obiecanej ,a ja czuje jak by to było do mnie. Myślałem gdzie i w jakiej sprawie Pan mnie posyła. Kiedyś podczas mszy św. na Ostrobramskiej miałem takie przeżycie: Był tam ksiądz ,który bardzo pięknie podnosił Pana Jezusa Podczas jednej z mszy tak się zachwycałem tym ,że szatan nie wytrzymał i wcisnął mi w głowę takie słowa „gapi się jak sroka w gnat” przez długi czas nie mogłem sobie z tym poradzić, a samo podniesienie trwało ponad minutę. Jeśli szatan się tak wściekł to znaczy ,że wiara księdza którą widać w trakcie podniesienia ma fundamentalne znaczenie. Pomyślałem ,że może mam zwracać uwagę księżom na ten fakt. W Wielką Sobotę 2005r. prosiłem o kierownictwo duchowe wikariusza z naszej parafii ks. Darka ,ponieważ mój poprzedni kierownik duchowy zrezygnował.(nie wierzył mi) Ks. Darek zgodził się i do lutego 2015 był moim kierownikiem duchowym.(w lutym zrezygnował z powodu braku czasu – jest Dyrektorem Caritasu przy Bazylice) W sierpniu 2005r na rekolekcje również w Rzucewie przyjechał mój ksiądz Krzysztof.. Wysiadając z samochodu przywitał mnie słowami „Żołnierzu Chrystusa Pan jest z tobą”.

Później pytałem go dlaczego mnie tak przywitał i powiedział ,że dostał takiego smsa. Powiedziałem mu ,że sms był do mnie bo skoro tylko mnie zobaczył to mi go oddał. Tak zupełnie świadomie to nie chciał oddać mi tego smsa. Na początku rekolekcji podczas spowiedzi – rozmowy opowiedziałem mu wszystko i zapytałem ,czy zwracanie uwagi księżom na znaczenie podniesienia może być moim posłannictwem? Powiedział ,że odpowie mi pod koniec rekolekcji. Tematem rekolekcji był fenomen dobrego łotra. Według wielu dobry łotr otrzymał łaskę nawrócenia bo ktoś się za niego modlił. W połowie rekolekcji byłem wyznaczony do czytania . Stanąłem blisko ołtarza pod drzewem o nisko rozłożonych gałęziach ,jakby za kotarą. Jak przyszło do czytania to okazało się ,że czytał ktoś inny ,a do mnie przyszła myśl ,że ja nie zostałem przeznaczony na pierwszą linię ale mam stać w lte. W czasie rekolekcji zrozumiałem ,że nie chodzi o posłannictwo dotyczące podniesienia ale o zupełnie o coś innego. Jak połączyłem swoje przeżycia z okresu kiedy prosiłem różnych ludzi o modlitwę ,z dobrym łotrem to zrozumiałem ,że chodzi o krucjatę żebrania o boże miłosierdzie. Jako ,że ja mam stać w cieniu to znaczy ,że posłannictwo mam oddać księdzu.

Chciałem to oddać księdzu Krzysztofowi ale przed zakończeniem rekolekcji zaczął się pakować z zamiarem wyjazdu. Pomyślałem ,że nie wie co mi odpowiedzieć i dlatego ucieka ,a ja miałem dla niego już zupełnie inną historię. Przedostatniej nocy była adoracja Najświętszego Sakramentu. Podczas modlitwy skarżyłem się Panu Jezusowi ,że ks. Krzysztof ucieka a ja nie wiem co nam zrobić. Usłyszałem „Wybierz sobie kogo chcesz” Od razu pomyślałem o księdzu podczas rozmowy ,z którym rok wcześniej przeżyłem duże rozczarowanie i ,że właśnie jego mam wybrać. (ks. Paweł Jakimcio)Wieczorem podczas spowiedzi – rozmowy przedstawiłem mu całą historię ,a na koniec powiedziałem do niego „Ty jesteś Dawid i Pan położy pod twoje stopy wszystkich naszych wrogów”. I ten ksiądz mi uwierzył. Prosiłem go o błogosławieństwo ale odmówił. W nocy nie mogłem spać i pomyślałem ,że jeżeli ja jestem Samuelem a on Dawidem to może ja powinienem mu błogosławić? Poszedłem rano do niego ale odmówił i powiedział ,że musi najpierw porozmawiać ze swoim kierownikiem duchowym. Rekolekcje się skończyły i wróciliśmy do domu.






droga (2)
W głowie mi została myśl ,że mam starać się o błogosławieństwo Pana dla tej sprawy. Ułożyłem modlitwę podobną do litanii do wszystkich świętych ,a wyglądała ona tak :

Św. Abrahamie proś Pana o błogosławieństwo ,

Św. Izaaku proś Pana o błogosławieństwo itd.

Po jakimś czasie jak zacząłem się tak modlić ksiądz nie znający tematu powiedział mi podczas spowiedzi „proś dusze czyśćcowe o błogosławieństwo” i dołączyłem do modlitwy dusze czyśćcowe. Oprócz koronki w nocy modliłem się w ten sposób od sierpnia 2005r do 7.,3.2006r. Myślałem kiedyś jak odróżnić to co mówi do mnie Pan od tego co podszeptuje mi szatan. Przyszła do mnie myśl ,że jak Pan do mnie przemówi to moja dusza zaśpiewa z radości ,a jak szatan się do mnie zbliży to moja dusza się przerazi. Wyszedłem od słów Pana Jezusa „Znam moje owce ,a moje mnie znają” Szatan może mnie zmylić ale moja dusza zna Pana i nie da się oszukać jeśli tylko będę żył w łasce. I właśnie 7.03.2006r. nad ranem obudziłem się ,a moja dusza z ogromną radością śpiewała „To Mój Pan wiele mi uczynił On moim Bogiem ,to mój Pan wiele mi uczynił On mnie wysłuchał” Zrozumiałem ,że Pan dał swoje błogosławieństwo dla krucjaty żebrania o boże miłosierdzie. Wtedy jeszcze handlowałem opakowaniami i przez cały dzień jeździłem ,a moja dusza cały dzień z ogromną radością śpiewała „To Mój Pan”

od 7.03.2006r. (tego dnia zmarła moja teściowa) zmieniłem swoją modlitwę i modliłem się tak:

Św. Abrahamie dziękuj Panu za błogosławieństwo ,

Św. Izaaku „ itd.)

W nocy z 01-04 na 02-04 2006r. obudziłem się w przeświadczeniu ,że Pan wzywa mnie do modlitwy. Zacząłem się modlić na różańcu ,ale czułem się bardzo zmęczony i zacząłem się modlić na leżąco. Odmówiłem może dwie dziesiątki i usnąłem. Obudziłem się i zacząłem znowu modlitwę i po kilku zdrowaś Mario znowu usnąłem. Powtórzyło się to kilka razy.

Rano pomyślałem ,że tak samo Pan Jezus prosił o modlitwę swoich uczniów w ogrójcu ,a oni ciągle zasypiali. Pomyślałem ,że w ten sposób Pan objawił mi dzień swojego zmartwychwstania ,a to znaczy ,że Pan zmartwychwstał czwartego kwietnia o 4,40.



W 2006r. podczas pielgrzymki do Rzymu ze studentami zrozumiałem ,że wiara jest łaską od Pana. Wiara nie jest czymś co ja posiadam. Widziałem tam ks. Pawła i ks. Krzysztofa. Cały czas miałem nadzieję ,że coś się wydarzy w sprawie krucjaty. Podczas adoracji około północy ,chociaż do końca pielgrzymki było jeszcze daleko moja wiara rozsypała się jak domek z kart. Nawet podczas spowiedzi przepraszałem Pana za brak wiary. Zrozumiałem ,że jeśli byłaby wyznaczona godzina kiedy się zdecyduje czy Pan jest obecny w eucharystii ,a ja musiałbym wszystko postawić ,że tak jest to moja wiara bez łaski od Pana takiej próby nie wytrzyma.

W sierpniu 2006r. pojechaliśmy na rekolekcje do Olsztyna. Na jeden dzień przyjechał ks. Paweł i wygłosił konferencję w której często odnosił się do Dawida. Cały czas unikał rozmowy ze mną. Wieczorem jak opuszczał akademik spotkaliśmy się w drzwiach i przedstawiłem mu swoje pretensje ,że nie chce ze mną rozmawiać i ucieka jak tchórz. Na tych rekolekcjach miałem jeszcze jedno przeżycie. Jakiś czas wcześniej Pan powiedział mi ,żebym spowiadał się co tydzień i nie przekraczał dziesięciu dni . W czasie mszy było czytanie w którym Pan mówił do proroka „Idź i rozwal mur Jerozolimy” prorok poszedł i rozwalił mur ,a po powrocie Pan się pyta „ Nikt się ciebie nie pytał co robisz” – nie Panie .

Właśnie mijał dziesiąty dzień od ostatniej spowiedzi , a ja nie poszedłem. Wieczorem modliłem się i słyszę –to ty jesteś tym głupcem ,który rozwala mur ,który wokół ciebie zbudowałem bo nie wykonujesz tego co ci poleciłem. Im więcej mija od ostatniej spowiedzi tym bardziej stajesz się ślepy i głuchy i nie usłyszysz jak będę do ciebie mówił.

W 2007r. pojechaliśmy na rekolekcje z diec. Drohiczyńską do Loreto. Pomyślałem tam ,że skoro ks. Paweł nie chce rozpocząć krucjaty to może ja powinienem to zrobić. Na spotkaniu w grupie opowiedziałem całą historię oraz przedstawiłem jak taka krucjata powinna wyglądać. Nawet kilka osób miało później do mnie jakieś pytania. W nocy przyśnił mi się sen ,że jestem w pędzącym pociągu ,który pędzi ku katastrofie ,a ja próbuję coś zrobić ,żeby go zatrzymać. Próbowałem ciągnąć za wszystkie możliwe dźwignie ale nic nie pomagało ,aż pociąg w ogromnym pędzie się przewrócił. Zrozumiałem wtedy ,że ja nie mogę zapobiec katastrofie ,a może to zrobić tylko ks. Paweł.

Od tamtej pory nie próbowałem już rozpoczynać krucjaty. 21-04-2008r. zmarła moja żona. W związku z jej śmiercią miałem takie przeżycie: Dowiedziała się o swojej chorobie w swoje urodziny półtora roku wcześniej . Modliła się wieczorem i chwyciwszy się za pierś wyczuła dużego guza. W ciągu dwóch tygodni doszło do operacji odjęcia piersi ,później długa chemia i około pół roku spokój. Mieliśmy nadzieję ,że będzie już dobrze. Niestety nastąpił nawrót choroby i znowu chemia. Za pół roku znowu nawrót choroby. Była już tak wycieńczona ,że dalsze leczenie nie było możliwe. Na ostatni miesiąc poszła do hospicjum bo nie chciała ,żeby dzieci się patrzyły jak umiera. W ostatnią niedzielę była w hospicjum msza za nią .Ostatni tydzień cały czas była na morfinie z powodu bólu. Na ostatnią noc miała z nią zostać siostra ale jej nie pozwolili ,bo jest słabego zdrowia i bali się ,że i z nią mogą mieć problemy. Na ostatnią noc pojechałem do niej ja. Zajechałem ok. 19,30 i zacząłem odmawiać różaniec. Wcześniej żona dostała podwójną morfinę z powodu bólu. W pewnym momencie usłyszałem „Krzysiek pomóż mi” Myślę jak mogę jej pomóc? Mogę się tylko pomodlić. Myślę ,że Duch Święty mnie natchnął jak mam się modlić. Zacząłem się modlić tak jakbym modlił się razem z nią i zacząłem przepraszać Pana Jezusa za to wszystko co Go spotkało od ostatniej wieczerzy ,aż do samej śmierci. Nasza modlitwa wyglądała mniej więcej tak:

Jezu przebacz nam ,że spaliśmy jak prosiłeś nas o modlitwę.

Jezu przebacz nam ,że sprzedawaliśmy Cię za drobne pieniądze.

Jezu przebacz nam ,że szydziliśmy z Ciebie.

Jezu przebacz nam ,że się Ciebie zapieraliśmy.

I tak do samej śmierci Pana Jezusa.

Po tej mojej modlitwie moja żona usnęła i spała głębokim snem ,a na drugim łóżku leżała druga kobieta – Weronika – też na morfinie i ona zaczęła widzieć w pokoju dwie osoby. Zaczęła się do nich zwracać w ten sposób : „idźcie połóżcie się spać tutaj nie ma co dyżurować.” Do mnie w ten sam sposób „połóż się przy żonie nie musisz tutaj dyżurować.”

Nie zastanawiałem się wtedy nad tym. Około 5,30 pomyślałem ,że pojadę się przespać ,bo na 14,00 musiałem jechać do pracy i do późna w nocy pracować. Moja żona cały czas spała spokojnym głębokim snem i mnie nie potrzebowała ,a ja usługiwałem tylko tej drugiej kobiecie. Pojechałem do domu i położyłem się spać. Około 9,50 zadzwonili ,że moja żona umarła. Ugięły się pode mną nogi ,chociaż zdawałem sobie sprawę ,że ten moment wkrótce nastąpi.

Zacząłem wtedy sobie myśleć co mnie spotkało tej ostatniej nocy. Przyszło do mnie ,że po tej mojej modlitwie Pan Jezus z Matką Bożą przyszli po nią . Tylko dlatego po nią przyszli ,bo przez ostatnie lata swojego życia codziennie była ma mszy i codziennie przyjmowała Pana Jezusa i że tylko to daje nam życie. Ja zobaczyłem Ich oczami tej drugiej kobiety. Ona Ich nie poznała bo nie przyszli do niej.

A teraz kilka przeżyć ,które nazywam perełkami:

Jesienią 2003r. (od roku praktykowałem codzienną Eucharystię) rano nie chciało mi się wstać na mszę. Pomyślałem ,że pójdę wieczorem. Wieczorem zadzwoniła siostra ,że są urodziny siostrzenicy i pojechaliśmy na urodziny. Na Kamionku był jeszcze stół Pański z obrusem . Następnego dnia przyszedłem do kościoła ,a po mojej stronie stół Pański jest nakryty obrusem ,a po drugiej stronie nie ma obrusa. Usłyszałem takie słowa „Czekałem na ciebie wczoraj ,a tobie się nie chciało przyjść”.

Pod koniec 2008r. byłem zakrystianem przy parafii na Kamionku i pewnego dnia po kilku niepowodzeniach poskarżyłem się Panu – dlaczego ciągle coś mi się nie udaje?

Usłyszałem „Nie potrzebuję ,żebyś był doskonały ale chcę żebyś Mnie kochał”

We wrześniu 2008r. zostałem zakrystianem przy parafii na Kamionku. Po śmierci żony cały czas myślałem o tym ,że powinienem nosić Pana Jezusa takim osobom ,które same nie mogą przyjść. Jestem codziennie na mszy i mógłbym dwóm lub trzem chorym zanieść Pana Jezusa. Zatrudniłem się jako zakrystian ponieważ myślałem ,że proboszcz mi w tym pomoże. Rozmawiałem wcześniej z nim o tym. Proboszcz zatrudnił mnie ponieważ poprzedni zakrystian przestał mu się podobać ,a w mojej sprawie nic nie zrobił. Napisałem w tej sprawie list do biskupa – w odpowiedzi pochwalił moją wiarę ale powiedział ,że jest w diecezji dosyć szafarzy zwyczajnych i nadzwyczajnych nie potrzeba. Jak to jest ,że kapłani pasą się codziennie a chorych karmią raz w miesiącu i uważają ,że to wystarczy? Przecież tacy ludzie jeszcze bardziej potrzebują Pana od zdrowych.

16.04.2017



Droga (3)

W tym czasie Pan powiedział do mnie ,żebym to wszystko odstawił na półkę ,a jak przyjdzie czas to mnie zawoła.

W nocy z 21-12 na 22-12-2012r miałem sen w którym przyniesiono nowo narodzone niemowlę. Pomyślałem –jak dawno nie miałem na rękach takiego maleństwa. Podano mi na ręce niemowlę. Wziąłem je na ręce i powiedziało do mnie „zaczynaj” W tym momencie odczułem ogromną radość. Obudziłem się i pomyślałem ,że Pan objawił mi dzień swoich narodzin. W lutym 2013r napisałem sms do ks. Pawła ,aby zaczynał krucjatę ale mi nie odpowiedział. Napisałem ,że jeżeli nie chce rozpocząć krucjaty to niech odda mi swoje posłannictwo ale też nie odpowiedział. Pewnie myśli ,że jeżeli to pochodzi od Pana to Pan sobie poradzi. Myślę ,że wobec naszego „nie” Pan jest bezradny. W 2013r. poszedłem z tą sprawą do ks. Proboszcza (ks. Mateusz) Po krótkiej rozmowie jak powiedziałem ,że jestem prorokiem to mnie zbył i powiedział żebym opisał to w krótkim liście. W sierpniu 2013r. przekazałem na ręce proboszcza „list do hierarchów kościoła” Do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi i myślę ,ze list został wyrzucony do kosza. W styczniu 2015r. dostałem z poczty polskiej wezwanie do zapłaty za abonament RTV na moją zmarłą siedem lat wcześniej żonę za pięć lat wstecz na kwotę ok. 1400 PLN Wezwanie nosiło nr ok. 105000. Tydzień wcześniej obejrzałem program o komorniku ,który wpadł do rolnika i zabrał traktor chociaż człowiek ten nie miał żadnych długów. Program ten był pokazany w taki sposób ,żeby przestraszyć przed komornikiem jak najwięcej osób. Ja dostałem list ok. 20-01 więc myślę ,że w skali kraju mogło być takich listów i 300000.Nasza władza posłużyła się manipulacją ,żeby ludzie się nie odwoływali tylko ,żeby przestraszeni płacili takie kwoty ,a dotyczy to w większości ludzi biednych. W tym czasie dużo mówiono również o kredytach frankowych więc zainteresowałem się tym tematem. W latach 2006-2008 w europie udzielono kredytów we frankach na kwotę powyżej 200 mld franków. W Polsce było to ok. 100 mld złotych W związku z tym ,że u nas wypłacano złotówki to wszystkie waluty w tym czasie staniały ok. 20% .Jako ,że frankami rządzi bank szwajcarski to należy sądzić ,że te pieniądze pożyczył bank Szwajcarii. Następnie przestano pożyczać we frankach i zaczęto ściągać dług. Kurs franka zaczął szybko rosnąć. Jeżeli jedna strona umowy wie po jakim kursie będzie spłacany dług ,a drugą stronę umowy przekonuje się o stabilności kursu waluty to to jest oszustwo. W sprawie oszustwa frankowego przyszedłem do proboszcza (ks. Wacław) Zacząłem przedstawiać sprawę i w pewnym momencie powiedziałem ,że jestem prorokiem. Od tego momentu ks. Proboszcz szukał pretekstu ,żeby wyplątać się z tej rozmowy. Powołał się na ewangelię ,w której do Pana Jezusa przyszedł młodzieniec z prośbą o wstawiennictwo ,żeby jego brat podzielił się spadkiem. Pan Jezus odpowiedział „ nikt mnie nie uczynił waszym sędzią”. Rozmowa się skończyła. W nocy nie mogłem spać i o tym myślałem. Przytoczony fragment w żaden sposób nie pasuje do zaistniałej sytuacji ponieważ młodzieniec przyszedł w swojej prywatnej sprawie ,a ja przyszedłem w sprawie miliona moich oszukanych braci.

W liście do proboszcza z dnia 31-01 napisałem ,że Pan Jezus widział księdza jak opowiadał przypowieść o dobrym samarytaninie. Pan Jezus często zwracał się bardzo krytycznie do ludzi sprawujących władzę i mówił im prawdę prosto w oczy. Dzisiejszy kościół nie mówi prawdy prosto w oczy ,ale prowadzi politykę. Ks. Proboszcz nie ustosunkował się do listu.

Ksiądz Proboszcz odprawiając Mszę św. O godzinie 17. 30 w dzień powszedni ,często rozpoczynał tą Mszę dwie – trzy minuty wcześniej - następnie wygłaszał dosyć długie kazanie – tak ,że Msza ,która powinna zacząć się o 18. 00 zaczynała się ze znacznym opóźnieniem. Zdarzało się ,że było to 10. 00 minut.W niedzielę palmową ks. Proboszcz odprawiając mszę powiedział ,że w tym dniu nie wygłasza się kazań ,a następnie wygłosił kilkuminutowe kazanie. Pomyślałem wtedy ,że ks. Proboszcz nie potrafi odprawić mszy bez kazania i ,że powinienem księdzu zwrócić uwagę ale byłem tchórzem i nie poszedłem. Po kilku dniach byłem u spowiedzi u Pallotynów i przyjechałem na mszę o 18. 00. punkt 18. 00 wszedłem do kościoła ,a msza z 17.30 odprawiana przez ks. Proboszcza zbliżała się do znaku pokoju – i wtedy zrozumiałem co mam zrobić. Następnego dnia w konfesjonale opowiedziałem to wszystko księdzu proboszczowi. Proboszcz kazał mi załatwiać takie sprawy przez kancelarię. Jako ,że było to w konfesjonale ,to potraktowałem te słowa ,jakby mi to powiedział sam Pan Jezus. Wtedy pomyślałem ,że napiszę list ze skargą do ks. Biskupa ,a pismo złożę w kancelarii na ręce ks. proboszcza .15-04-2015 złożyłem skargę w kancelarii i dołączyłem list do hierarchów

W sierpniu 2013r. na ręce poprzedniego Proboszcza przekazałem list do Hierarchów Kościoła w którym w dużym skrócie opisałem co mam do przekazania jako prorok. Wydaje mi się ,że ks. Proboszcz wziął mnie za wariata ,któremu się wydaje ,że jest prorokiem. Myślę ,że wyrzucił mój list do kosza ,a po roku przestał być proboszczem.

Obaj proboszczowie nie próbowali zbadać sprawy.

Minęły dwa miesiące od złożenia skargi do biskupa i do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi. Myślę ,że ten list wylądował również w koszu ,a to byłoby już przestępstwem.

Około 20.06.2015r. byłem u proboszcza i pytałem się czy oddał mój list ze skargą biskupowi.

Odpowiedział ,że nie oddał. Na początku lipca przyszedłem do kancelarii ,aby rozmawiać z ks. Radkiem ale zastałem proboszcza i przedstawiłem mu problem z informacją na tablicy przed kościołem. Na tablicy nie ma informacji ,że w okresie wakacyjnym nie są odprawiane msze :

W tygodniu o godzinie 17,30

W sobotę o godzinie 8,00

W niedzielę o godzinie 13,00

Takie same nierzetelne informacje są w gablocie przed kościołem ,w gablocie na plebanii oraz na jednej z zakładek w Internecie. Ksiądz proboszcz powiedział mi ,żebym w tej sprawie złożył skargę do biskupa.

10 sierpnia przyszedłem do kancelarii ,bo ta sprawa nie daje mi spokoju. Powiedziałem tak ;

Pan mnie przysłał abym powiedział księdzu ,że jeżeli chociaż jedna osoba uwierzy w informację na tej tablicy i przyjdzie na mszę – to ksiądz ma obowiązek tą mszę odprawić ,bo to Pan Jezus zaprosił tą osobę na ucztę ,a ksiądz jako sługa Pana Jezusa ma tą ucztę przygotować i nakarmić głodnego. Ksiądz proboszcz bardzo grzecznie podziękował za informację. Odczułem jednak nutę ironii w tym dziękowaniu.

11 sierpnia we wtorek poszedłem na adorację na Kobielską i podczas adoracji usłyszałem : „wzywam cię na rozmowę , umyj oczy i uszy abyś nie był głuchy jak pień” i zrozumiałem ,ze to wezwanie dotyczy księdza proboszcza i że jemu mam to powiedzieć. W związku ,że to był ósmy dzień od ostatniej spowiedzi to nie byłem pewny czy na pewno dobrze słyszę. Na moje wątpliwości usłyszałem ,że dziesiąty dzień jeszcze nie minął. Podczas mszy o 18,30 poszedłem do spowiedzi i zapytałem wprost Pana Jezusa czy mam to zrobić co usłyszałem podczas adoracji. Najwyraźniej ksiądz nie był pewny swego kontaktu z Duchem Świętym ,bo mi odpowiedział że nie wie. Podczas modlitwy wieczornej poprosiłem Pana Jezusa o potwierdzenie ,że mam to zrobić ,bo sprawa zaszła tak daleko ,że chcę mieć pewność.

Nad ranem przyśniło mi się ,że leżę na polanie ,a wokoło leży pełno trupów. Zaczęto zbierać trupy do worków ,a i mnie zapakowano do worka . ruszyłem głową żeby pokazać ,że żyję i się obudziłem. Odebrałem ten sen jako znak o który prosiłem. Pan mi powiedział ,że jestem żywy i dobrze słyszę co do mnie mówi.

Sierpnia zastałem księdza proboszcza w kancelarii i zacząłem mówić „Pan wzywa Cię na rozmowę „ Proboszcz mi przerwał mówiąc „Pan jest chorym człowiekiem niech pan więcej do mnie nie przychodzi” Odpowiedziałem : proszę o skierowanie do specjalisty. Proboszcz powtórzył : Pan jest chorym człowiekiem . Niech Pan da mi spokój. Do mszy na 18,00 została godzina i poszedłem adorować Pana Jezusa w Tabernakulum. Podczas adoracji Pan mi polecił abym poszedł do proboszcza prosić o pomoc. Jeśli wydał diagnozę ,że jestem chorym człowiekiem to przecież nie miał na myśli mojego ciała ,bo medycyny nie kończył ale miał na myśli moją duszę bo uczył się o chorobach duszy to jeśli nie chce zająć się moją duszą osobiście to niech mnie skieruje do specjalisty od chorób duszy. Po mszy wszedłem do zakrystii i powiedziałem : „Proszę księdza o pomoc” Ksiądz odpowiedział „ Nie będę z Panem rozmawiał. Pana zachowanie przekroczyło już wszelkie granice” Odpowiedziałem – „Przed chwilą na kazaniu ksiądz mówił o życzliwości nawet do tych trudnych ludzi „ ksiądz odpowiedział „nie będę z Panem rozmawiał” Świadkiem tej rozmowy była siostra posługująca przy ołtarzu i jeden ze starszych ministrantów. Wróciłem na adorację a Pan mi powiedział ,żebym napisał list do proboszcza i jeszcze raz przedstawił swoją prośbę ale żebym poszukał świadków. 14 sierpnia był u nas biskup i dałem mu list do proboszcza z prośbą ,żeby był moim świadkiem w sporze z proboszczem . Biskup powiedział „ jeśli proboszcz nie chce cię wysłuchać to idź do innego proboszcza . odpowiedziałem „ nie mogę iść do innego bo to jest mój proboszcz. Po oddaniu listu czułem ,że to nie przyniesie skutku.
16.04.2017





Droga (4)
16.04.2017

To było pisane prawie na bierząco.

25 sierpnia byłem u proboszcza i pytałem czy mi da skierowanie – odpowiedział „ nie będę z panem rozmawiał. Kilka dni wcześniej pomyślałem ,że posłucham biskupa i poproszę o pomoc dwóch proboszczów ,których znam aby przekonali mojego proboszcza ,że jeżeli stwierdził ,że jestem chorym człowiekiem to ma obowiązek ratować moją duszę.

Dwa tygodnie wcześniej się spowiadałem i ksiądz bez żadnego związku i tym co mówiłem powiedział ,że Gedeon mógł zostawić 300 wojowników ,a całą resztę musiał odesłać ,a musiał walczyć z ogromnym wojskiem. Pomyślałem ,że Pan pozwolił mi szukać wsparcia u innych. Chcę prosić wielu ludzi aby zanieśli mój list proboszczowi i prosili go o skierowanie do specjalisty dla mnie. Dwóch proboszczów to będzie za mało ,bo mój proboszcz naśladuje faraona z Księgi Wyjścia. 26.08 byłem u proboszcza na Spalinowej ,ale odmówił mi pomocy i wtedy pomyślałem ,że cały mój plan przestał być aktualny. Mój list do proboszcza jest aktualny ale mój plan już nie.

Proboszcz poddał w wątpliwość czy jestem prorokiem ,a ja nie mam pewności bo to jest kwestia wiary to co mam robić w tej sytuacji? Choćbym miał tylko 1% wątpliwości to i tak jest za dużo abym mógł ryzykować swoją duszę. Pomyślałem ,że będę żebrał o boże miłosierdzie ,aby pan rozwiał moje wątpliwości ,a jeżeli jestem w błędzie to żeby ocalił moją duszę. Rozmawiałem z księdzem Radkiem w tej sprawie i powiedział ,że najpierw powinienem pójść do egzorcysty aby mieć większą pewność i wstępnie się zgodziłem.W piątek 28.08 przyszedłem na mszę trochę wcześniej i modląc się przyszła do mnie myśl ,że jeśli ksiądz proboszcz odmówił mi skierowania do egzorcysty ,a ja pójdę do egzorcysty za jego plecami to sprzeciwię się jego władzy. Poza tym jeśli egzorcysta powie ,że z moją duszą wszystko jest w porządku to nie będę miał powodów żeby żebrać ,a jestem prawie pewien ,że Pan oczekuje tego ode mnie. Postanowiłem ,że będę żebrał w najbliższą niedzielę. Przygotowałem na szyję specjalną tabliczkę tej treści „proszę ratujcie moją duszę” Krzysiek. Zacząłem o godzinie ósmej i Pan rozdarł moje serce na dwoje. Przez pół godziny ledwo mogłem się wysłowić. Od 8.30 byłem na mszy ,a od 9.30 znów zacząłem żebrać ale emocje powoli opadały .

Kilka minut po dziesiątej ubzdurało mi się ,że następna msza jest o 12.30 i pomyślałem ,że pojadę do domu i zjem śniadanie. Pojechałem ,zjadłem śniadanie i spojrzałem na zegarek –była 11.10 i dotarło do mnie ,że następna msza jest o 11.30. Zrozumiałem wtedy ,że Pan przyjął moje żebranie i nie muszę dalej żebrać. Zrozumiałem wtedy dlaczego mój proboszcz zachowywał się do tej pory jak faraon z Księgi Wyjścia .Pan mówił do Mojżesza „Ja zaś uczynię nieustępliwym serce faraona”

Widocznie Pan miał swój plan i uczynił nieustępliwym serce mojego proboszcza abym zrozumiał ,że mam żebrać o boże miłosierdzie i żeby moje żebranie było jak najbardziej szczere

A teraz kilka refleksji z mojego żebrania.

Połowa ludzi obchodzi żebraka szerokim łukiem aby nie mieć z nim żadnego kontaktu.

Około dwadzieścia procent ludzi zgodziło się odmówić za mnie koronkę do miłosierdzia bożego.

Kilkanaście osób chciało mi dać pieniądze o które wcale nie prosiłem.

Dwie osoby mi powiedziały – ratuj się sam.

Kilkunastu znajomych pytało się – co się stało ,widząc mnie w takim stanie.

Moja refleksja – ile jest warta moja dusza dla tych 80 % ludzi ,którzy nie chcieli mi pomóc ,przecież Pan Jezus oddał za moją duszę swoje życie. Może myślą ,że Pan Jezus umarł tylko za tych dobrych ,którzy nie czują potrzeby żebrania. Wierni nie mają pojęcia ,że dusza ludzka ma wartość największą na tym świecie ,skoro Pan Jezus oddał swoje życie za każdą duszę z osobna.

Myślę ,że też nie zdają sobie sprawy ,że eucharystia jest naszą ostatnią deską ratunku ,a nie nagrodą za nasze święte życie. Po zakończeniu żebrania przyszło do mnie ,że moja inicjatywna rola w tym miejscu się kończy. Pan dał mi poznać ,że jestem na dobrej drodze. Nie muszę iść do egzorcysty ,aby wyjaśniać tą sprawę ,ponieważ uczucia ,których doświadczyłem podczas żebrania ,są szatanowi zupełnie obce i nie byłby w stanie takich uczuć wzbudzić w człowieku.

Oddaję to wszystko kościołowi. Okręt nabiera wody i jak woda zacznie Wam się nalewać do uszu to przypomnicie sobie o mnie. Pędźcie wtedy do Jonasza ,niech jak najszybciej zaczyna krucjatę żebrania o boże miłosierdzie. Im dłużej będziemy czekali tym bardziej będzie bolało.

Jeśli ksiądz proboszcz skieruje mnie do egzorcysty to pójdę ,bo mnie też zależy na czasie - jesteśmy na tym samym okręcie.

Gedeon mógł wziąć ze sobą na wyprawę przeciw Madianitom 300 ludzi ,których wybrał spośród izraelitów Bóg.

Gedeonici nie walczyli mieczem przeciw Madianitom ale na wezwanie Gedeona podnieśli krzyk ,a Madianici zaczęli walczyć między sobą. Wszyscy ,którzy odpowiedzieli na moje żebranie i odmówili za moją duszę Koronkę Do Miłosierdzia Bożego są Gedeonitami. Podnieście krzyk ,a szatan ustąpi.



31-05-2016 Od żebrania minęło dziewięć miesięcy. Kilka dni po żebraniu dałem ten tekst kobiecie – znajomej z kościoła ,która zgodziła się odmówić za mnie koronkę. Po kilku dniach odnalazła mnie i oddała tekst .Potraktowała mnie jak trędowatego z którym nie chce mieć nic wspólnego (jak wariata).

No cóż ,stwierdziłem ,że nie tędy droga. W 2005 roku na pierwszych rekolekcjach z ruchem rodzin nazaretańskich (jak już zostałem prorokiem) pomyślałem ,że to jest moje wojsko. Pomyślałem ,że może RRN to moje wojsko.(Gedeonici). Oddałem ten tekst animatorowi i jeszcze jednej osobie z grupy RRN i powiedziałem ,że mogą tym tekstem dysponować według własnego uznania. Z tego co wiem ,to tekst trafił do jeszcze jednej osoby. Nie potraktowali mnie jak wariata ,bo znamy się już kilkanaście lat ale nie rozmawialiśmy na ten temat.

Podczas mszy rekolekcyjnej przed Wielkanocą przyszła do mnie myśl ,że Pan Jezus podczas ostatniej wieczerzy umył nogi Judaszowi i dał mu swoje Ciało do spożycia ,a to znaczy ,że chce ratować każdego grzesznika. Czy Judasz podczas ostatniej wieczerzy żałował swojego swojego grzechu – nie,albo obiecywał poprawę –nie ,ale Pan Jezus nie odmówił mu prawa do udziału w ofierze przebłagalnej za grzechy.To dlaczego Kościół wymaga od niektórych grzeszników aby najpierw wypełnili prawo i od wypełnienia prawa uzależniają prawo do uczestnictwa w ofierze przebłagalnej za grzechy?

Ostatnio oglądałem program TV Trwam wysłannikach Papieża w roku Bożego Miłosierdzia.Ksiądz był dumny z kompetencji odpuszczania grzechów zastrzeżonych biskupom oraz papieżowi. Przy nim to Duch Święty w zwykłym konfesjonale to niewiele może. To ja się pytam dlaczego zwykły człowiek ma większe kompetencje odpuszczania grzechów od Ducha Świętego. Pan Jezus na ten temat powiedział tak „weźmijcie Ducha Świętego ,którym grzechy odpuścicie są im odpuszczone ,a którym zatrzymacie są im zatrzymane” stąd wynika ,że to Duch Święty odpuszcza grzechy a nie ksiądz. Ksiądz ma się tak przygotować do spowiadania aby nie być przeszkodą dla Ducha Świętego. Nikt nie ma prawa do ograniczania Duchowi Świętemu swobody odpuszczania grzechów. Jeśli ktoś waży się to robić to to jest grzech przeciw Duchowi Świętemu.

Koniec - maj 2016. Cd. Nastąpi.



Droga (5)
17.04.2017

Od maja 2016. Piszę w kwietniu 2017 .

W maju 2016 na Mszy dla dzieci komunijnych, ksiądz na początku mszy powiedział, że będziemy uczestniczyli w bezkrwawej ofierze Pana Jezusa. We mnie jak by piorun strzelił. - jak to bezkrwawej, skoro Pan Jezus złożył krwawą ofiarę, czynimy to na jego pamiątkę i na ołtarzu jest krew Chrystusa? To jest jeden z tych księży, który podnosi bardzo pięknie Pana Jezusa. Podszedłem do niego po Mszy i zgłosiłem reklamację do tych słów. Przyznał mi rację, że może to być przez ludzi źle rozumiane. Poprosiłem go o kierownictwo duchowe. Dałem mu też tekst ( droga 1,2,3,4). Porozmawialiśmy o Judaszu i poprosiłem go aby przemodlił moją sprawę i odpowiedział, czy nie widzi w tym szatana. Za tydzień mi odpowiedział, że sprawa jest mocno kontrowersyjna ale nie widzi w tym niezgodności z duchem Ewangelii.
23 czerwca 2016r. Byłem na 18.00 na Mszy. Po Mszy okazało się, że będzie jeszcze jedna Msza dla Odnowy w Duchu Świętym. Kilka miesięcy uczestniczyłem w tym ruchu i postanowiłem, że będę służył do Mszy. Po czterech latach przerwy w okolicznościach zupełnie przeze mnie nieprzewidzianych stanąłem przy ołtarzu aby służyć do mszy. Było pewnie ze trzydzieści stopni a ja cały drżałem. A oto czytanie.

Za czasów Jozjasza Pan skierował do mnie następujące słowo: «Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, poświęciłem cię, nim przyszedłeś na świat, ustanowiłem cię prorokiem dla narodów». I rzekłem: «Ach, Panie, Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: „Jestem młodzieńcem”, gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić», mówi Pan. I wyciągnąwszy rękę, dotknął Pan moich ust i rzekł mi: «Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził. Oto Słowo Boże.

Uznałem,ze te słowa Bóg kieruje do mnie i stanąłem do walki. Skoro Bóg mi obiecał, że będzie ze mną, to nie mogę się bać, więc jestem otwarty na wszystkie szalone pomysły, byleby były zgodne z Ewangelią. Najpierw napisałem na portal kierownictwa duchowego ,,Przemiana" ks. Pierzchalskiego tekst - Żyjący w związkach niesakramentalnych i poruszyłem sprawę Judasza. W odpowiedzi otrzymałem taki fragment: """"""Ofiarę przebłagalną za grzechy można składać, odchodząc od grzechu, zrywając z nim. Judasz wyszedł z Wieczernika i poszedł do tych, od których otrzymał srebrniki za zdradę. Ten, kto nie rezygnuje z grzechu, nie może składać ofiary przebłagalnej za grzechy. Nie może tym samym w pełni uczestniczyć w Eucharystii, nie może przyjąć Komunii świętej. """""""Odpowiedź była w jawnej sprzeczności z tym, co zrobił Pan Jezus. Przecież Judasz nie zrezygnował ze swojego grzechu, a Pan Jezus mimo to udzielił mu Komunii.
Na przełomie czerwca i lipca napisałem w tej sprawie list do biskupa i złożyłem w Kurii. Jest kwiecień 2017r. A ja odpowiedzi nie dostałem. Wygląda na to, że moich przełożonych w Kościele, moje dylematy nie interesują. Widocznie takie dylematy nie przeszkadzają w zbawieniu.
22 sierpnia 2016r. Ten sam tekst wkleiłem na forum - wiara.pl pod tytułem,,Eucharystia a związki niesakramentalne. Po miesiącu burzliwej dyskusji wątek zamknięto. Pewnie za bardzo moje poglądy odbiegały od nauczania Kościoła. Na forum myślę, że przechodziłem dopiero prawdziwą szkołę i coraz bardziej zacząłem rozumieć o co Panu Bogu chodzi.

Kwiecień 2017

cdn
Krzysiekniepieklo
 
Posty: 786
Dołączył(a): wtorek, 5 września 2017, 11:02

Postprzez » poniedziałek, 26 marca 2018, 19:35

 

Powrót do O mnie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron